wtorek, 27 grudnia 2016

"- Kurwa Igła zabiłeś ją!" - czyli jak zostać mordercą, poradnik dla początkujących.

 Na dole jest ankieta! Tam pod komentarzami!
Wypełnij proszę! :*

          Myślałam sobie siedząc na biurku u wujaszka i czekając na niego i wiecie co wymyśliłam? Otóż to, że poznałam już tak jakby połowę reprezentacji, z którą przyjdzie mi pracować i doszłam do wniosku, iż chyba nie będę się nudzić. Może nie będzie tak źle, choć utwierdzam się w przekonaniu, że na pewno nie będzie tu normalnie. Zwłaszcza jeśli ze mną w jednym budynku przebywa pan Michał Winiarski! Swoją drogą ciekawe co on tam wykombinował z tymi drzwiami. Zaśmiałam się pod nosem na tą całą sytuację, kiedy do pokoju wszedł ktoś, kto nie był moim wujkiem.

         - Bonjur. - skinął mi głową i zaczął się rozpakowywać, jak nigdy nic.

          Wzruszyłam ramionami i splotłam ze sobą kostki u nóg i bujałam nimi do przodu i do tyłu, rozglądając się po pokoju. Wywnioskowałam, że ma większy od mojego. To nie sprawiedliwe. Mam taki malutki i dziele go jeszcze z jakimś małym wielkoludem.

         - Oh mon dieu! - wykrzyczał nagle po francusku.

          Przestraszył mnie dziad jeden! Prawie spadłam z tego biurka! Człowieku mów mi kiedy będziesz krzyczał to się przygotuje jakoś, czy coś! Oderwałam szybko wzrok od obrazka, co na marginesie można było zrozumieć dwuznacznie. Spojrzałam na niego, stał i patrzył na mnie przestraszony. Pokiwałam mu z szerokim uśmiechem i chciałam już coś powiedzieć, kiedy wszedł mój wujaszek. No w końcu wujaszku! Ile ja już na ciebie tu czekam!

         - Misia?! Co robi tu? - zapytał zdziwiony.

         - A tak sobie siedzę i czekam na Ciebie wujaszku. - odparłam od niechcenia. Zeszłam z biurka, uśmiechnęłam się do Pana co stał przerażony i podeszłam do Stephana. - Czemu mi nie powiedziałeś, że Misiek tu będzie?

         - Spokojnie Blain być. - zwrócił się do swojego współlokatora - Myśleć, że wiedzieć Ty o Michale. Przecie siatkarz to. - podniósł ręce do góry w geście obronnym - A Misia nie cieszy się?

         - Skąd miałam wiedzieć, że to siatkarz? Jasne, że się cieszę! Tylko czy wujaszek z nami wytrzyma? - poklepałam Antigę po ramieniu i z wystraszonym wyrazem twarzy zostawiłam go wraz z niejakim Blainem.

          Niezauważalnie przemknęłam przez korytarz, gdyż nie miałam najmniejszej ochoty wpadać na jeszcze któregoś wielkoluda. Weszłam do pokoju i nikogo nie było. W sumie i dobrze, ale to troszku dziwne by było, bo na korytarzu też nie było Winiara z drzwiami. Znaczy drzwi były, ale jego nie było. Tak jakoś mnie tknęło i spojrzałam na zegarek, po czym pisnęłam głośno. Pora obiadowa!

         - Żeby to szlak! - powiedziałam sama do siebie.

          Zabrałam telefon, który wcześniej zostawiłam i udałam się biegiem na stołówkę. Gdy już tam dotarłam to trochę ludzi było. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu wolnego stolika, kiedy już owy znalazłam udałam się do okienka po jedzonko. Najpiękniej jak tylko umiałam uśmiechnęłam się do kucharek, aby wiecie dały mi coś porządnego. Teraz nie wiem czy mój zajebisty urok osobisty podziałał, czy wujaszek z nimi pogadał, bo dostałam taką porcję, że będę zdychać. Chwyciłam talerz, dziękując przy tym bardzo pięknie kucharkom i skierowałam się w stronę stolika, który już nie był pusty.

         - To jest mój stolik.

         - Naprawdę? Nie widzę, żeby był gdzieś podpisany. - zaczął oglądać dookoła stolik - Przykro mi.

         - Michał jestem głodna, nie mam siły na spieranie się z Tobą, więc z łaski swojej opuść to miejsce. - powiedziałam zmarnowana.

         - Przecież jest kilka krzeseł zmieścimy się. - zaśmiał się - W końcu musisz się do nas przyzwyczajać.

         - Jeśli wszyscy zachowują się jak Ty, to zwariuję. Pod Bogiem. - uśmiechnęłam się lekko i wzięłam kęs schabowego.

         - Kochana wystarczy, że jesteśmy tu we dwoje.- stwierdził z szerokim uśmiechem.

          Pokręciłam głowa na boki z nikłym uśmiechem, czy ja już mówiłam, że ten pobyt tutaj to będzie niezła jazda?

         - Znając życie i Ciebie nic nie zrobiłeś z tymi drzwiami.

          Zgrywałam jasnowidza, ale pomińmy fakt, że widziałam te drzwi leżące na korytarzu. Michał zatrzymał widelec z ziemniakami w połowie drogi do jamy ustnej i spojrzał na mnie.

         - Jasne, żeee.. No.. - jąkał się - No nie zrobiłem nic. No, ale co miałem? Jak z tymi drzwiami nic już się nie da zrobić? Zamiast wstawić porządnie to zrobią na odpierdol i zadowoleni, a potem wszystko na mnie idzie, bo przecież lepiej na biednego Michałka zgonić niż...

         - Dobra rozumiem, skończ te zażalenia. - westchnęłam zrezygnowana - Jak tylko zjem pójdę do Stefcia, on coś na to zaradzi. - powiedziałam na wydechu, biorąc do ust kolejny kęs posiłku. Michał spojrzał na mnie z szerokim, jak u konia uśmiechem.

         - Uwielbiam Cię Misia. - wysłał mi w powietrzu buziaka i powrócił do zajadania swojej końskiej ilości posiłku.

          Zauważyliście, że wszystko u niego mi się z koniem kojarzy? Ciekawe czemu?

         - Tak, tak wiem. - westchnęłam teatralnie - Powiedz mi lepiej, czemu ja nie wiedziałam, że jesteś siatkarzem? - wymierzyłam w niego widelcem co spowodowało, że kawałek schabowego uderzył w jego klatkę piersiową - Oj sorki, to nie było akurat specjalnie. 

          Winiarski pokiwał głowa na boki z uśmiechem i oddał mi tym samym kawałkiem, trafiając mi prosto w czoło.

         - Debil. - skomentowałam krótko jego zachowanie.

         - Nigdy nie pytałaś to nie mówiłem. - wzruszył ramionami - W sumie zdziwiło mnie to jak zareagowałaś, myślałem, że wiesz.

         - Misiek. Przecież każdy wie, że ty myśleć nie umiesz.

         - Już mam Cię dość, a co dalej. - odparł zrezygnowany i powrócił do dalszego jedzenia.

         - Tyle ze mną wytrzymałeś, to dasz radę.

          Puściłam mu oczko, ale wiedziałam, że i ja z nim nie wytrzymam. Z resztą jak z cała tą reprezentacją. Wystarczyło mi kilka osób, aby ich ocenić. Właśnie! A gdzie oni wszyscy są?

         - Nie wiem. - odezwał się Winiarski, jednocześnie wyrwał mnie z rozmyśleń.

         - Czego znowu nie wiesz?

         - No zapytałaś, gdzie reszta to Ci odpowiedziałem. - wymamrotał.

          Oj... powiedziałam to na głos? Miałam tylko pomyśleć.

         - Widziałem Cię raz na miesiąc, góra dwa i zawsze dziękowałem Bogu, że to dobrze się kończyło, a teraz mam Cię widywać codziennie? - zmarszczył brwi, patrząc na mnie dziwnie - Misia! Dziewczyno przynajmniej teraz nie będę się nudził!

         - Naprawdę Michał już nie mogę się doczekać, co ty wymyślisz. - westchnęłam i kończąc tą jakże idiotyczna, jak Michał W. rozmowę, wróciłam do jedzenia.

          Obiad z Michałem Winiarskim to chleb powszedni. Same suche żarty, opowiadania i tona łez spowodowanych przez śmiech. Przyznaję, że dobrze mieć kogoś tutaj z kim znam się już troszkę (pomińmy mojego kochanego Wujaszka)

         - To ty!

          Czy tu nie można w spokoju zjeść? Jednocześnie z Miśkiem odwróciliśmy się w odpowiednią stronę. Zaśmiałam się kpiąco na widok tego uszatego słonia.

         - Tak to ja. - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem - Jak tam spotkanie z fankami? - oparłam się o krzesło i zaplotłam ręce na klatce piersiowej.

          Misiek patrzył na mnie błagalnie i gdybym go nie znała, a znam, to wiem, że lada chwila powie... Ekhem.. Uwaga: "Misia, co Ty już najlepszego odjebałaś?"

         - Misia... - usłyszałam zrezygnowany głos Michała - Co Ty już najlepszego odjebałaś?

*

          Jeden dzień spędzony w Spale wystarczył, abym już wylądowała na dywaniku u Stephana. W sumie co tu się dziwić. Gdybym już czegoś nie zrobiła, to nie nazywałabym się Michalina Murawska! Znaczy tym razem to nie moja wina, tylko tej przerośniętej kury! To nie ja zachowałam się jak totalny palant i egoista; to nie ja zaczęłam drzeć się i wymachiwać na całą stołówkę swoimi wielkimi łopatami; to nie ja miałam do siebie pretensje o jakieś fanki. Przyznaję się do jednego, owszem to ja wylałam na niego całą zawartość dzbanka. Teraz jest pytanie, czemu siedzę tu ja, a nie Pan Bartosz Kurek. Otóż sama nie wiem.

             - Misia. - westchnął Antiga, gdy tylko pojawiłam się w jego pokoju - Jest tu tylko dzień jeden, a słuchać już musieć od zawodnika, żeś nie grzeczna...

         - Sam się na to zgodziłeś. - przyznałam z uśmiechem. Nie chciałam się z nim kłócić o to, że to nie moja wina, bo i tak to by nic nie dało. - Teraz musisz cierpieć. - wzruszyłam ramionami.

          Wiedział doskonale, że półgodzinne gadanie o dobrym zachowaniu i tak nic nie wskóra, ale nie dał za wygraną. W sumie i tak zeszliśmy na całkiem inny temat, i cała atmosfera zaczęła się rozluźniać, aż w końcu skończyło się na tym, że popłakałam się ze śmiechu, gdy Stephan miał powiedzieć " Stół z powyłamywanymi nogami"

         - Dobra ja już się będę zbierać wujaszku. - spojrzałam na zegarek.

         - Cię proszę Misia. - położył rękę na moim barku - Nie rozwal mi tylko drużyny, dobzie?

         - Zobaczę co się da zrobić. - puściłam mu oczko i wyszłam z pomieszczenia.

          Zdążyłam zamknąć za sobą drzwi, a zza rogu wyskoczył mi ten uszaty. Na sam jego widok zrobiło mi się niedobrze, nie wspominając o tym, że zabiera mi cenne powietrze.

         - Zanim cokolwiek powiesz. - jak szybko otworzył usta, aby coś powiedzieć, tak szybko je zamknął - Wiedz, że Cię już nie lubię i radzę Ci, żebyś schodził mi z drogi.

         - A jeśli nie? - zaplótł ręce na klatce piersiowej patrząc na mnie z góry.

         - Uwierz mi nie chcesz wiedzieć.

         - Owszem chcę. - oparł się szarmancko ramieniem o ścianę - O niczym innym nie marzę.

           Wywróciłam arogancko oczami i wyminęłam go.

          - Co nie odpowiesz? - poderwał się i zaraz znalazł się obok mnie.

           Panie Bartoszu, dla Twojego dobra lepiej mnie zostaw.

          - Ha! Zatkało i teraz nie wiesz co mi odpowiedzieć.

         - Nie. Próbuję w tym momencie Cię ignorować. - bąknęłam, skręcając w pierwszy lepszy korytarz - Czemu Ty do cholery za mną łazisz.

         - Jaaasne. Dostałaś burdę od Antigi i teraz stroisz fochy. - stwierdził pomijając drugie wypowiedziane przeze mnie zdanie.

          Zacisnęłam dłonie w pięści i przyspieszyła kroku. Miałam plan gdzieś go zgubić.

         - Powiedz mi, jak to jest, że znam Cię kilka godzin, rozmawiam z Tobą już trzeci raz, choć nie można nazwać tego rozmową i mam ochotę zrzucić Cię z Pałacu Kultury?- stanęłam i zastanawiałam się w która to stronę teraz iść.

         - Mój urok osobisty?

         - A masz coś takiego? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

          Ucichł. Brawo Murawska! Jeden zero uszaty!

          Przeszłam już chyba cały ośrodek, a ten nadal za mną łaził. Owszem mogłam iść od razu do pokoju i zamknąć mu drzwi przed nosem, ale wtedy wiedziałby gdzie mieszkam.
          Miałam dość jego paplania, miałam dość jego głosu, innymi słowy miałam dość jego całego.

         - Ale wiesz co? - zrobił pauzę, myśląc, że mu odpowiem. Kiedy zaczaił się, iż nie pałam do odpowiedzi, kontynuował - Jeśli mnie teraz przeprosisz, mogę iść i udobruchać Antigę.

          Po usłyszeniu tego zdania, aż stanęłam. Spokojnie Misia przecież to idiota, a z idiotami się nie dyskutuje. Nie raz się o tym przekonałaś, więc odpuść.

         - Po moim trupie uszaty. - syknęłam przez zaciśnięte zęby - A teraz przepraszam spieszę się do dentysty.

         - A jednak przeprosiłaś. - usłyszałam za sobą.

          Stał z rękom w kieszeni, jak jakiś Alvaro, a na twarzy miał cwaniacki uśmiech. Otworzyłam usta, ale nie miałam czym mu odpowiedzieć. Zamknęłam je z powrotem i mierząc Kurka złowieszczym wzrokiem, odwróciłam się na pięcie i odeszłam, a za sobą usłyszałam śmiech uszatego. Po raz pierwszy ktoś mnie zamknął. Pierwszy i ostatni. Teraz to Ci Kurek nie odpuszczę. (Złowieszczy śmiech)
          Tonęłam w własnych myślach, jak to piekę z uśmiechem uszatą kurę, że nawet nie wiem kiedy dotarłam pod swój pokój. I wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie fakt, że w moim pokoju nie siedziałoby stado wiekoludów. Wzięłam głęboki oddech, jeden, drugi, trzeci, czwarty...

         - Czy ktoś może mi wytłumaczyć, czemu w moim pokoju siedzi kilku przerośniętych facetów? - zapytałam spokojnie, patrząc na każda twarz, która znajduje się w pomieszczeniu.

         - Wiesz. - odezwał się Winiarski, czytający moje pisemko - Za co faceci kochają kobiety... - mruknął pod nosem wczytując się w treść.

          Wzniosłam oczy ku górze, czy on nigdy nie może skupić się na jednej rzeczy.

         - Także... - zamknął czasopismo - Wieści się tutaj szybko rozchodzą, więc każdy przyszedł przywitać nową Panią statystyk.

         - W takim razie, cześć wszystkim jestem Misia i mam nadzieję, że będzie nam się wspaniale pracowało. - powiedziałam z udawanym entuzjazmem, aż każdy spojrzał po sobie. - No, przywitali się teraz wypad.

         - Jesteś niemiła, wiesz? - usłyszałam gdzieś obok łóżka, więc i tam powędrował mój wzrok. Moim oczom ukazał się ten, co spotkałam go na korytarzu wraz z tą tyczka.

          Cholera jak on miał na imię?!

         - Ameryki to ty  Piter nie odkryłeś.

          Piotrek! Właśnie, dzięki Winiar

         - Misia nie bądź...

         - Jestem!

          Rozległ się krzyk, a potem poczułam wielki ból, a następnie nastała ciemność.

*

         - Kurwa Igła zabiłeś ją! - przytłumiony krzyk wdarł się do mojej czaszki - Przez Ciebie, kurwa nie mamy statystyka. - po takich wyrazach jestem pewna, że to ten wściekły dzik.

         - O matko boska! - pisnął - Jestem za młody, żeby gnić w więźniu. Przecież ja mam żonę i dzieci, jak one sobie beze mnie poradzą.

         - Co-co się dzieje? - wymamrotałam z nad wpół przymkniętych powiek. Jak za mgłą widziałam jakieś rozmazane twarze.

         - Musze jakoś ukryć te zwłoki, nikt nie może się dowiedzieć, że zabiłem niewinną dziewczynę...

         - Igła. - mruknął ktoś.
 
         - Nie... - jęknęłam pocierając obolałą głowę - Boję się igieł...

         - Co ja teraz pocznę...

         - Igła kurwa! - wrzasnął okularnik.

         - Nie proszę, ja naprawdę się boję igieł. - jęczałam  - Jak mnie łeb napierdala.

         - Spokojnie kochana tej igły nie musisz się bać. - usłyszałam gdzieś obok siebie spokojny głos, a zaraz potem poczułam jak ktoś mnie przytula. - Cichutko.

         - Piter, jak nie ma się bać tego Igły? Prawie ją zabił. - odpowiedział mu ktoś rzeczowo.

         - CO? - gwałtownie się wyprostowałam co spowodowało jeszcze większy ból.

         - Nic spokojnie. Oddychaj głęboko. - zaczął głaskać mnie po główce - Nie polepszacie sytuacji. - mruknął do reszty.

         - Jak to prawie, przecież ja ją zabiłem! - krzyknął mój zrozpaczony oprawca i spojrzał na mnie - Jeny Ty żyjesz, jednak nie pójdę do więźnia! - wykrzyczał uradowany, po czym przytulił mnie mocno i zaczął szastać na wszystkie strony.

          Sama nie wiem z czego się cieszył bardziej. Z tego, że żyje i nic mi nie jest, czy z tego, że nie zostanie kryminalistą.

         - Jeśli mnie nie póścisz to jednak pójdziesz. - wysyczałam cała sina na twarzy.

         - Przepraszam. - bąknął nieśmiało i odstawił mnie na ziemię - Przepraszam też za te drzwi, bo wiesz...

         - Dobrze, wybaczam - odpowiedziałam szybko, aby się nie rozkręcił.

         - Oho, chyba mocno dostałaś tymi drzwiami.

          Panie Winiarski, co się Pan wtrąca gdzie nie ma.

         - Szybko mu wybaczyłaś.

         - Za to Ty chyba powinieneś nimi dostać. - warknęłam w jego stronę, a każdy patrzył na nas w lekkim zdziwieniu. - No co?

         - To Wy się znacie? - zapytał mój oprawca pokazując na nasza dwójkę.

         - Niestety.

          O nowa oznaka psiapsijaźni! Spojrzeliśmy się z Winiarem na siebie i poszła elegancka piątka.

~*~

Trochę to trwało, ale jest następny rozdział. Może nie ma nic w nim śmiesznego, ale chyba się nada. Zjawił się igła i jak zawsze musi mieć wejście w wielkim stylu. 

Spóźnione życzonka:
Wesołych Świat moi drodzy! 
Aby Wam się działo i Spałę dobrze czytało.
Aby każde smutki odeszły i ciemne chmury przeszły.
Aby zdrowie grało i szczęście sprzyjało.
Aby każdy był radosny, bo za niedługo kolejny dzień wiosny.
W nowym roku też Wam życzę:
Dużo pieniędzy, może trochę pożyczę.
Wiele sukcesów, no i dużo miłości.
Abyście byli szczęśliwi, aż po stare kości.

Pozdrawiam!
Black.

Łapcie tych oto śmieszków.

 Ps. Ankieta jest na dole!