sobota, 22 kwietnia 2017

Dwa metry pełne strachu.

 !Rozdział z dedykacją dla Dream!


          Dzisiaj z samego rana do moich uszu wdarł się głośny i przeraźliwy pisk. Olałam go, przewróciłam się na drugi bok i mruknęłam cichutko, przykrywając się jeszcze bardziej pierzynką. Byłam już na granicy snu, miałam jeden krok do zrobienia, kiedy znowu usłyszałam pisk. Burknęłam pod nosem bliżej mi określone słowa, po czym naciągnęłam na głowę poduszkę, mając nadzieję, że ten przeraźliwy hałas zniknie.

         - Zabiję. - sapnęłam, kiedy po raz kolejny usłyszałam krzyk - Zamorduję.

          Wygramoliłam się spod białego puchu, wstałam z łóżka ledwo na oczy widząc. Rzuciłam okiem na mojego współlokatora, a on spał w najlepsze. Też bym tak, kurwa chciała. Swoje spojrzenie skierowałam na zegarek i mało mnie z moich kapci nie wyrzuciło. Jest piąta czterdzieści dwie! Piąta! Popierdoliło ich całkiem?!
          Wyszłam na korytarz, gdzie najprawdopodobniej wydobywały się krzyki. Kiedy wyjrzałam ze swojego pomieszczenia przed moim pokojem zebrało już się spora banda. Stali pod drzwiami pokoju, który znajdował się tuż obok mojego i patrzyli na nie, jakby myśleli, że tym uciszą hałas.

          - Kto to, tak drze tą japę? - warknęłam zła, a wszyscy skierowali swój wzrok na mnie.

         - Kto to widział, kurwa, żeby kurwa za piętnaście, kurwa szósta, drzeć tą swoją japę na cały, kurwa ośrodek. - usłyszałam za mną.

          Jak ktoś to ładnie w słowa ubrał. I nawet wiem kto!
          Chłopacy kiwnęli głową na drzwi, a ja razem z Michałem zaraz się przy nich znaleźliśmy. Chciałam już chwycić za klamkę, kiedy powstrzymała mnie łapa, któregoś z tych wieżowców. 

         - Może jednak nie. - odezwał się Możdżon - Nie wiesz, czy to co tam zobaczysz, nie zepsuje Ci psychiki.

         - Gówno mnie interesuję co tam zobaczę. - warknęłam - Chcę spać, a jeśli Ty boisz się o swoją psychikę, to nikt nie każę Ci tam zaglądać.

          Po moich słowach cofnął rękę przestraszony, a reszta odsunęła się o dwa kroki. No oprócz dwóch Michałów. Pan Ka sam był nie mniej zdenerwowany ode mnie, a pan Wu zachichotał cicho i poklepał mnie po ramieniu. 
          Otworzyłam drzwi z rozmachem i wpadłam do pokoju. (Nie wiem, czyjego i mnie to w tym momencie nie interesowało.) Moim oczom ukazał się widok przerażonego blondyna (a po wzroście i po tym, że mieszkają na tym piętrze, domyśliłam się, że to siatkarze.), który piszczał w niebo głosy i stał na paluszkach na małej komodzie oraz bruneta, który stał ze swoim kapciem i nerwowo oglądał się dookoła.

         - Tam jest! - pisnął blondyn - Zabij go! Zabij, proszę Cię - dodał płaczliwym tonem głosu.

          Brunet rzucił laczkiem w to miejsce, w które pokazał mu kolega, a sam odskoczył na jedno z łóżek. Rzuciłam okiem w miejsce, gdzie wylądował kapeć, po czym warknęłam głośno.

         - Dwa metry! Dwa! - pokazałam na palcach odpowiednią liczbę - Każdy z Was ma, a kurwa drzecie japę na cały ośrodek, bo pająk siedzi na podłodze.

          Ściągnęłam ze stopy swój kapeć, po czym podeszłam do przyczyny tych krzyków i pierdzielłam w niego tak, że będzie po nim ślad na następne pokolenia.

         - Wariatkowo, kurwa. - fuknęłam, a zebrani patrzyli na mnie z podziwem - Pająka się bać! - ciągnęłam dalej i założyłam laczek na nogę.

          Michał Winiarski wywalił oczy, widząc moje zachowanie, po czym zaczął wydobywać z siebie jakieś nie określone mi dźwięki. Minęłam wszystkich w drzwiach, po czym podeszłam do swoich.

         - Jeszcze raz usłyszę, choćby szept, to podzielicie losy tego pająka. - wrzasnęłam, po czym weszłam do pokoju, zostawiając chłopaków wrytych w podłogę oraz trzaskając drzwiami.

          Prawie z zawiasów wyleciały. Dobrze, że są bardziej wytrzymałe niż te sąsiadów obok.

         - Słyszeliście? Spać, kurwa. - wrzasnął jeszcze Kubiak i poszedł w moje ślady, bo usłyszałam trzask.

          Wzięłam głęboki oddech i walnęłam się na łóżko. Zamknęłam oczy, przykrywając się pierzynką. Na korytarzu słyszałam jeszcze szmery, więc warknęłam pod nosem.

         - Nadal Was słyszę! - krzyknęłam i jak na zawołanie nastała cisza, zaraz po tym jak pozamykały się wszystkie drzwi.

          Jeszcze poznają mój gniew. Z taką, a nie inną myślą zasnęłam z szatańskim uśmiechem na twarzy. Bo przecież trzeba ich sobie ustawić, co nie?


*

          - Śniadanie! Idziemy na śniadanie! - na korytarzu zabrzmiał głos Krzysia.

          Lekko zdenerwowana, tym że po raz kolejny wyrwano mnie z pięknej krainy snu, odrzuciłam pierzynę na bok, a jak się później okazało, dostał nią Paweł. (Tak, wiem w końcu, jak ma na imię mój psiapsiół.) Nie zwracając uwagi na jego pojękiwania, chwyciłam poduszkę w swoje łapy, po czym otworzyłam drzwi i z całej siły cisnęłam nią w głowę Krzysia. Nie wiem, czy mnie oczy z rana płatają figle, ale z jednej zrobiły się dwie. Igła zaraz się uciszył i popatrzył dookoła, po czym zaśmiał się pod nosem.

         - Dzięki! - krzyknął - Takich jeszcze nie mam. - zabrał oby dwie poduszki pod pachę i dalej krzycząc, że idzie na śniadanie podążył wzdłuż korytarza.

          Nawet nie zdążyłam mu odpyskować!
          Szybko rozejrzałam się dookoła, bo ja dwoma poduszkami nie rzucałam, aż tak zła nie jestem i moim oczom ukazał się widok wychylającego się Bartusia ze swojej nory. Nasze wzroki się skrzyżowały i razem w równoczesnym czasie warknęliśmy do siebie.

         - I na co się patrzysz?! - nie czekając na odpowiedzi, trzasnęliśmy drzwiami.

          Przez tych debili już nie zasnęłam, a mój współlokator widząc mój humor, chciał mnie jakoś rozchmurzyć, ale tylko dostał ode mnie kapciem w piszczel, więc zaraz potem obrażony wyszedł z pokoju.
          Chcąc, czy nie chcąc ubrałam się oraz ogarnęłam z lekka i poszłam na te śniadanie, bo ja przecież nigdy jedzeniem nie pogardzę. Wychodząc z pokoju, trafiłam na uszatą kurę i Piotrusia. Ten drugi pokiwał mi z uśmiechem i zapytał czy się wyspałam.

         - Jak chuj. - burknęłam.

         - Misia, jak Ty się wyrażasz! - zbeształ mnie, a ja ziewając przeciągle machnęłam na niego ręką - Chyba nie masz humoru, co? - zapytał, wciskając guzik "przywołujący" windę.

          Spojrzałam na niego takim wzrokiem, że zrobił wielkie oczy i odsunął się ode mnie na dwa kroki, a przysunął Bartka. Jego kolega strzepnął łapska Pitera ze swoich barków, a moją osobę zmierzył pogardliwym wzrokiem, po czym gdy drzwi windy się otworzyły, wepchał się do środka, po drodze mnie taranując.

         - Gentleman, psia dupa. - mruknęłam pod nosem i ustawiłam się jak najdalej od niego.

         - Jak Ci nie pasuję moje towarzystwo, to możesz iść schodami. - zatrzymał zamykane drzwi od windy, a ja zmierzyłam go wściekłym wzrokiem.

          Nie dość, że nie miałam humoru, to jeszcze przyszło mi się z nim użerać.
          Jako że miałam swój honor, uniosłam do góry głowę i wyszłam z metalowej puszki, a przechodząc obok uszatego niby przypadkiem nadepnęłam mu na stopę. Dziecinne zachowanie, ale nic innego nie przychodziło mi do głowy.

         - Idiotka. - warknął.

         - Debil. - odpowiedziałam w jego stronę.

          Nasza wymiana zdań pewnie trwałaby dłużej, ale drzwi się zamknęły. Powymachiwałam jeszcze kilka ruchów ręką w storę windy, aby okazać złość i ruszyłam schodami na stołówkę.
          Przeklinając na wszystkich zawodników bez wyjątku (No dobra może na Piotrusia nie, bo na niego nie mogłam być zła), weszłam do pomieszczenia, a na mój widok wszyscy umilkli. Rozejrzałam się po stolikach, a kiedy moim oczom ukazał się stolik siatkarzy, prychnęłam zła pod nosem i udałam się do okienka, gdzie panie kucharki wręczyły mi moje śniadanko. Podeszłam jeszcze do syto obłożonego, szwedzkiego stołu i zabrałam kilka smakołyków.

         - Misia. - usłyszałam, kiedy przeszłam obok zawodników nawet nie zaszczycając ich swoim spojrzeniem.

          Obróciłam się niechętnie w ich stronę, a oczom ukazała mi się moja Pietruszka, która wołała mnie do siebie i wskazywała na siedzenie obok.

         - Zająłem Ci miejsce. - powiedział uradowany.

          No widzicie? Jak ja mogę być na niego zła?! Kochaniutki zajął  mi miejsce i te moje ulubione, na którym zawsze siedzę! (Jem dopiero tutaj może z piąty posiłek, ale siedzę tam od zawsze, zrozumiano?)

         - To miło Piotruś, ale nie mam ochoty przy tym stoliku siedzieć. - uśmiechnęłam się miło do Nowakowskiego, a co niektórych zawodników zmierzyłam pogardliwym wzrokiem.

          Michał Wu, wypluł przed chwilą pitą kawę ze śmiechu, a reszta popatrzyła na niego zdezorientowana. Nie czekając na żadną odpowiedź, ruszyłam do wolnego stolika.

         - Jeśli ona nie ma ochoty z Wami siedzieć, to ja też nie! - tupnął nogą Piotruś, po czym zobaczyłam go przed sobą.

          Usiadł sobie, nie pytając o zgodę i zaczął wpieprzać jajecznicę, a ja spojrzałam na niego spod uniesionych brew. Przełknęłam kęsa tosta, którego zdążyłam już ugryźć, a do stolika dosiadł się dziki okularnik. Postawił swój talerz z jedzeniem i uśmiechnął się do mnie słabo. Odwzajemniłam gest, po czym wgryzłam się kolejny raz w tosta.

         - Czemu siedzicie tutaj, a nie tam? - wskazywał nożem, na którym miał masło po kolei w każde miejsce - Oj sorry Cichy. - przybrał minę niewiniątka, kiedy troszkę masła spadło na bluzkę kolegi.

         - O dzięki za masło Kubi, ty to jednak spoko kolega jesteś! - rzekł z sarkazmem, po czym zgarnął tłuszcz z pomarańczowołososiowej bluzki. W sumie nie wiem co to za kolor, nigdy nie miałam daru do rozpoznawania kolorów.

        - Mam lekkiego focha na tamten stolik. - wzruszyłam ramionami - A ty, czemu? - podniosłam ponownie tego ranka brwi do góry, a ten machnął ręką.

         - Sam nie wiem. Chciałem Wam potrzymać towarzystwa. - wzruszył ramionami i zaczął zajadać się śniadaniem.

         - Zdrajca! - krzyknął Winiarski ze stolika obok.

          Równocześnie spojrzeliśmy się w tamtą stronę. Zmierzyłam Miśka swoim wzrokiem, a on mnie swoim i razem się uśmiechnęliśmy.

         - Gumowe ucho. - odkrzyknął mu jego imiennik.

          Wywróciłam oczami i powróciłam do konsumowania swojego śniadania. (Jakie rymy!) Chłopacy ze stolika obok coś zaczęli szeptać, a ja nie wiem czemu, miałam wrażenie, że jestem ich głównym tematem.

         - A tej co? - zapytał niby obojętnie Kurek.

         - Nie wyspała się. - wysapał mój męski imiennik - I to przez Was.

         - Jak przez nas?! - pisnął jeden z nich - Ona mnie wybawiła przed pająkiem.

          Przed.. Co?! Wyplułam pitą kawę na twarz Dzika. Ja, pająka? Kiedy i gdzie? Przecież ja się pająków boję! Szybko przekalkulowałam pobudkę, jaką zadali mi sąsiedzi i aż pisnęłam przerażona. (oczywiście pisnęłam w myślach)

         - Ja z Tobą siadam, żebyś sama z Pitem nie siedziała, a Ty plujesz na mnie kawą. - wyjęczał poszkodowany - Blee. - wzdrygnął się cały i zaczął wycierać moją ślinę wymieszaną z czarnym napojem.

         - Przepraszam. - wydukałam i odwróciłam się w stronę nielubianych tymczasowo siatkarzy - Jak to zabiłam pająka. - aż dreszcze mnie przeszły na samą myśl.

         - I  kto to podsłuchuje. - mruknął niebieskooki i wgryzł się w kanapkę.

         - Tak o. - odezwał się blondyn.

          Zademonstrował mi, trzymając w ręce niewidzialnego kapcia, a pająkiem był brodaty kolega, który koło niego siedział. Po całym przedstawieniu skinął głową teatralnie, a chłopacy, którzy tamtego ranka nie byli przy tej sytuacji skomentowali to krótkim "Wooow", po czym wrócili do jedzenia.

         - Sam też byłem zdziwiony, że to zrobiłaś, przecież zawsze bałaś się pająków. - przyznał Winiarski.

         - Co? - krzyknął drugi - A na nas się wydzierałaś. - odrzekł oburzony i założył ręce na piersi.

         - Była za piętnaście szósta. Nie myślałam logicznie. - wywróciłam oczyma i powróciłam do swojego talerza.

         - Chyba się nie wyspałaś, co? - zapytał ze śmiechem Kubiak, a ja zgromiłam go spojrzeniem.

         - A Ty niby tak? Sam wtedy ciskałeś piorunami. - burknęłam w jego stronę, kończąc tosta.

         - Ja już jestem do tego przyzwyczajony. - wzruszył ramionami i zabierając swój brudny talerz, wstał z miejsca - Zabrać też Twój? - zapytał z uśmiechem, a ja pokiwałam ochoczo głową.

         - Dziękuję. - uśmiechnęłam się do niego szeroko, a on puścił mi oczko.

         - Mój też zabierzesz? - zapytał słodko Piter, a Michał pokiwał przecząco głową - Ej, no! Czemu? - zbulwersował się biedaczyna, a ja parsknęłam śmiechem. Kocham tą dwójkę!

         - Bo masz własne nogi i ręce.

         - Ona też je ma! - oburzył się.

         - Ona jest bez ogona. - wytknął mu język, a ja ponownie się zaśmiałam.

         - Ja też nie mam ogona. - obejrzał się na swój tył - Więc weźmiesz mój? - spojrzał na niego tymi swoimi słodkimi oczkami, a mi aż się ciepło na serduszku zrobiło.

          Misia co ten Piter z Tobą robi! Ogarnij się!

         - Nie. - odpowiedział mu i szybko udał się odnieść brudne naczynia.

          Blondyn spojrzał się na mnie, a ja pokiwałam przecząco głową, wiedząc o co mu chodzi. Burknął zawiedziony pod nosem, że nikt go nie kocha i poszedł.
          Zadziwiają mnie Ci chłopacy z chwili na chwilę coraz bardziej. Bo miałam ochotę dusić, zabijać, a teraz doprowadzają mnie do śmiechu. Jeszcze bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że z nimi nie będzie tak źle.
          Podniosłam swój zad z krzesła, kiedy obok mnie znaleźli się towarzysze mojego dzisiejszego śniadania, a następnie w trójkę udaliśmy się z opustoszałej już stołówki. Tak jest, gdy spóźnisz się dobre piętnaście minut.

         - Jak w ogóle się tutaj znalazłaś? - zapytał okularnik, kiedy szliśmy w kierunku windy.

         - Właśnie! - pokiwał ochoczo głową Pit - Nie mówiłaś nam jeszcze.

          Parsknęłam śmiechem, machając dłonią, bo w sumie to śmieszna sytuacja, ale nie mogę jej teraz opowiedzieć. To jeszcze nie ta pora.

         - No i jeszcze sobie trochę poczekacie. - odpowiedziałam zaczepnie i puściłam oczko Dzikowi.

         - Ty zawsze taka jesteś? - wywrócił oczami, a potem w trójkę wepchnęliśmy się do windy.

         - Jaka?

         - Wredna? - podniósł brew do góry.

         - Nie miła? - dodał Piotrek.

         - Staram się, dziękuję. - uśmiechnęłam się w ich stronę.

          Potem już rozmowa weszła na normalne tory i razem przebyliśmy drogę ze stołówki do pokoi pełną śmiechu. Nawet udało im się mnie do płaczu (Oczywiście ze śmiechu) doprowadzić, no kto to widział?! Chyba muszę im postawić po dobrym piwie za to, że mi humor poprawili. No, jak Boga kocham, chyba to zrobię!
          Podziękowałam za odprowadzenie mnie pod same drzwi pokoju, a chłopacy zgięli się w pół, mówiąc, że polecają się na przyszłość. Zaśmiałam się na to i zapewniłam ich o skorzystaniu z oferty przy najbliższym czasie.

         - Jak będziesz się nudziła czy coś, to śmiało wbijaj pokój obok. - zaproponował mi Kubiak, kiedy Piter zniknął za drzwiami swojego i uszatego lokum.

         - A z kim dzielisz owe pomieszczenie? - zapytałam opierając się o framugę swoich drzwi.

         - Z Fabianem. - również oparł się o framugę drzwi, ale swoich. Mieszkał pokój naprzeciwko mojego.

         - Chyba muszę się zastanowić. - patrzyłam na niego z uśmiechem na twarzy - Wiesz, muszę stworzyć listę za i przeciw. - machnęłam ręką, jakbym odganiała denerwującą muchę.

          Michał zaśmiał się na to i pokiwał głową na boki. Ja zrobiłam to samo, po czym przez korytarz przebiegł Winiarski trzęsąc się ze śmiechu. Wpadł do swojego pokoju, a kiedy zaczaił, że nadal brakuje w nich drzwi, szybko wybiegł i wtarabanił się do mojego pokoju. Westchnęłam tylko, bo w sumie nie robiło to na mnie żadnego wrażenia, za to na Kubiaku już tak. Popatrzył na mnie z marszczonymi brwiami, a ja machnęłam tylko ręką.

         - Zaraz się dowiemy co wywinął. - westchnęłam.

          No i jakby na potwierdzenie moich słów, korytarzem przebiegł, jak struś pędziwiatr Mariusz. (Takie małe Deja vu) Burczał coś pod nosem, że zabije, że wykastruje, że pozamyka w piwnicy i pączkami będzie karmił.

         - To co? Wpadniesz do normalnego pokoju? - zapytał ponownie, kiedy Szampon zniknął nam z pola widzenia.

         - Namówiłeś mnie. - zaśmiałam się - Tylko wezmę telefon z pokoju. Zaraz przyjdę.

         - Czekam, zatem. - ukłonił się ładnie, a ja ze śmiechem zrobiłam to samo, po czym weszłam do swojego lokum.

          Po wejściu na moim łóżku leżał rozłożony Michał i czytał moje pisemko. Wywróciłam oczyma, chwyciłam swój telefon z szafki nocnej, po czym jeszcze tak dla zaczepki pomierzwiłam Winiarowi włosy.

         - Weź tą łapę. - burknął i strzepnął moją dłoń z głowy.

         - Jeśli tak bardzo lubisz babskie piśmidła, to podbieraj je Dadze, a nie mi. - wyrwałam mu z rąk katalog, a on jęknął niezadowolony.

          Schowałam je do szuflady, uprzednio uderzając czasopismem o łepetynę przyjaciela. Wzniósł oczy do góry, jakby pytał się w myślach Boga, kogo postawił na jego drodze.

         - A teraz wypad! - wskazałam na drzwi, a on spojrzał na mnie kpiącym wzrokiem - No co się tak patrzysz? Wypad. Muszę pokój zamknąć.

         - Ale ja może nie przyszedłem do Ciebie, tylko do Zatora. - założył ręce na piersi, ale wstał grzecznie z łóżka.

         - A widzisz go gdzieś tutaj? - rozłożyłam ręce zrezygnowana.

         - Nie było pytania. - odpowiedział z uśmiechem i skierował się do drzwi, ale zaraz się wrócił - Ale ja nie mogę tam wyjść. - dodał przerażony, pewnie przypomniał sobie co zrobił Wlazłemu - Tam zapewne czyha na mnie Mariusz, a jak on mi coś zrobi?

         - Trzeba było przewidzieć konsekwencję. - wzruszyłam ramionami - Wypad.

          Burknął jeszcze coś, że się jeszcze ze mną policzy, że mnie nie lubi i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Westchnęłam głośno, bo co mi innego zostało w takim momencie? Wyszłam z pomieszczenia kilka chwil po niebieskookim, po czym zapukałam do pokoju naprzeciwko. Od razu drzwi się otworzyły, a przede mną stanął Fabian. Oślepił mnie swoimi kłami, a potem zaprosił do środka zamaszystym ruchem ręki.

         - Witamy, witamy panią statystyk. - przywitał się ze mną Fabio - Już humorek dopisuje?

         - Jak zobaczyłam Ciebie, to od razu mi się poprawił. - powiedziałam sarkastycznie, po czym uśmiechnęłam się do niego sztucznie.

         - No, ja wiem, że taki przystojny, nie musisz mi tego mówić. - puścił mi oczko.

          Zaśmiałam się na te słowa i walnęłam się na jedno z łóżek. Rozłożyłam się wygodnie, a Drzyzga zajął miejsce na drugim łóżku i włączył telewizor.

          - Gdzie Kubi? - zadałam proste pytanie.

         - To ja Ci nie wystarczam? - udawał oburzonego.

         - Nie, potrzebuję jeszcze jednego towarzysza. - wzruszyłam ramionami, po czym w moje oczy rzuciła się paczka żelek, leżąca na szafce nocnej. Aż mi się oczka zaświeciły! - O kurczaki! Moje ulubione!

          Chwyciłam je i z powrotem ułożyłam się na łóżku, które pewnie należało do Michała, tak jak i te żelki. Fabian westchnął głośno i powiedział coś do mnie, ale go nie słuchałam, bo byłam zajęta pałaszowaniem słodkości.

         - O już jesteś? - do pokoju wszedł okularnik.

           Kiwnęłam mu głową na potwierdzenie słów i z pełną buzią zapytałam, gdzie on był, jak ja przyszłam.

         - Tu i tam. - machnął ręką i zaczął grzebać w swojej, jeszcze nierozpakowanej walizce.

         - Widzisz zaprosił Cię, a potem ma Cię gdzieś. A Ty powiedziałaś, że Ci nie wystarczam. - odezwał się z oburzeniem Fabio, a ja rzuciłam w niego poduszką.

          Skubaniec się uchylił i go nie trafiła. Spokojnie jeszcze się doigrasz, zobaczysz.

         - Mnie nikt nigdy nie ma gdzieś. - podciągnęłam się do pozycji siedzącej, oparłam się plecami o ścianę i założyłam ręce na piersi, dając do zrozumienia, że powoli łapię focha - Prawda, Kubi? Nie masz mnie gdzieś?

         - Mhmm... - mruknął pewnie wcale mnie nie słuchając.

         - Dzięki. - odburknęłam, a Drzyzga zaczął się rechotać - Spadaj i tak mnie nie ma gdzieś.

         - Widać. - puścił mi oczko i zaczął przełączać kanały w telewizorze.

          Mruknęłam jeszcze pod nosem, że nie, że mnie każdy lubi i wepchnęłam do buzi kilka żelków. Ułożyłam się ponownie na łóżku, zajmując prawie całą powierzchnię, a Kubiak wyprostował się i chrząknął głośno. Popatrzyłam na niego niechętnie, bo Fabian fajny film znalazł i nie miałam ochoty pominąć nawet sceny. Kiwnęłam głową, to był mój znak pt. "Mów o co chodzi.".

          - Moje żelki i moje łóżko. - wskazał palcem na każda z rzeczy, a ja wzruszyłam ramionami z niewinną minka.

         - A co jeśli Ci powiem, że od teraz są moje? - zapytałam z lekkim uśmiechem, patrząc wprost w roześmiane oczy Kubiaka.

          Mierzyliśmy się trochę spojrzeniami, ale powoli już się niecierpliwiłam, bo kątem oka widziałam, że na ekranie telewizora nieźle się dzieje.

         - Dobra, chociaż daj mi kawałek miejsca. - westchnął zrezygnowany - I trochę żelek.

         - No i to mi się podoba!

          Zrobiłam mu miejsce, podsunęłam paczkę pod nos i ułożyłam się wygodnie, głowę opierając o bark siatkarza.

         - A na mnie mordę darłeś, kiedy Ci jednego żelka wziąłem. - burknął Drzyzga, a Kubi zaśmiał się w głos - No pewnie śmiej się. Pewnie podlizać się chcesz, żeby Ci statystyki podwyższyła.

         - Mi nie trzeba podwyższać statystyk i tak mam dobre. W przeciwieństwie do Ciebie. - wytknął mu język.

          Ich wymiana i przekomarzania trwały, a mi to przeszkadzało w oglądaniu filmu. Pewnie bym się włączyła, ale naprawdę ten film był taki ciekawy, ze nie mogłam się od niego oderwać.

         - Dobra cicho już. - nakazałam, a oczywiście oni zaczęli jeszcze głośniej - No chłopaki proszę ja Was. - jęknęłam.

          Przestali! Za to Michał zaczął się wiercić jakby miał robaki w dupie. Z początku nie zwracałam na to uwagi, bo dałam mu chwilę, żeby się jakoś ułożył, ale jak już to zrobił to po chwili znowu zaczął się kręcić.

         - Robale masz w tyłku, czy co? - warknęłam w jego stronę i usiadłam.

         - No nie wygodnie mi, no. - zaczął się tłumaczyć - Dobra już. - powiedział, kiedy już znalazł swoje miejsce.

         - Już więcej z tobą nie leże, idę do Fabiana. - fuknęłam, gdy po raz kolejny zaczął się wiercić.

           Jak powiedziałam, tak też zrobiłam. Drzyzga, jak na gentlemana przystało zrobił mi miejsce, szczerząc się przy tym niemiłosiernie. Wywróciłam oczami i zajęłam połowę łóżka. W sumie dobrze zrobiłam! Stąd miałam lepszy widok na ekran!

          - W końcu. - westchnął pod nosem Kubiak, ale niestety lub stety to słyszałam.

          Pierdzielłam w niego poduszką, którą wcześniej rzuciłam w Fabiana, a ten dostał prosto w twarz, więc z moim leżącym kompanem (czyt. Drzyzgą) przybiliśmy piąteczkę. A co!

         - Dzięki, właśnie czegoś mi brakowało. - uśmiechnął się szeroko, a ja wywróciłam oczyma.


*

         - Ja Cię szukam, a Ty sobie u Drzyzgi leżysz! - do pokoju wpadł Michał - Chodź szybko! 

         - Nigdzie nie idę, daj mi spokój. - machnęłam na niego ręką i powróciłam do oglądania telewizji. 

         - Chodź, bo sam Cię zaniosę. - położył dłonie na biodra i stał nade mną jak kat.

         - Chłopaki powiedzcie mu coś. - jęknęłam.

         - Mówimy Ci coś. - powiedział z uśmiechem Kubiak razem z Fabianem. 

         - Dzięki. - mruknęłam - Po co i gdzie mam iść?

         - Nie pytaj się tylko chodź. Wy też w sumie. - zwrócił się do chłopaków - Podnoście te dupy i idziemy.

          Siatkarze wstali ociężale, a mi ani się śniło wstać z tego wygodnego łóżka. Winiar spojrzał na mnie błagalnie, a ja pokiwałam przecząco głową z głośnym "E-e"

         - Sama tego chciałaś! - wzruszył ramionami.

          Na nic moje piski, na nic moje groźby, że jak tylko mnie postawi na ziemie, to dostanie w tą swoją czuprynę, aż mu się gwiazdki zaświecą. Szedł korytarzem do swojego pokoju, podrzucając mnie do góry, jak za bardzo się kręciłam. W końcu jednak postawił mnie na ziemie lub raczej zrzucił na łóżko, jak jakiś worek kartofli. Sapnął głośno i wytarł pot z czoła. 

         - Kilograma to ty nie ważysz. - dogryzł mi.

         - Za to dobrze, ze ty jesteś chudy jak patyk. - odpłaciłam mu się tym samym i wytknęłam język.

          Rozejrzałam się po pokoju, bo coś głośno było. Siedziała w pokoju nasza banda z wczoraj, ale też dwóch nowych, co mnie dzisiaj brutalnie obudzili. A, no i jeszcze ten uszaty. Ten to nie wiem po co tu.

         -No to co robimy, jak już wszyscy jesteśmy? - zapytał Igła trąc ręce.

          Właśnie Ignaczak. On ma moja poduszkę.

         - Oddawaj poduszkę! - krzyknęliśmy razem z Uszatym, a każdy spojrzał się na nas dziwnie.

         - Kto daje i zabiera ten się w piekle poniewiera! - wytknął nam język

         - I tak tam trafię. - wzruszyłam ramionami - Oddawaj.

         - Przed snem Ci przyniosę.

          Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. Kurek miał inne zdanie niż moje i domagał się tej poduszki natychmiast, ale Krzysiek zamknął mu jadaczkę jednym zdaniem, to nam się chłopak zamknął w sobie i poszedł usiąść gdzieś w kąt.
          Przeleciałam wzrokiem po zebranych i trochę ich tu było, ale zatrzymałam się dłużej na dwóch dwumetrowcach, którzy to mnie dzisiaj obudzili o nie przyzwoitej porze.

         - Ekhem. - odchrząknęłam głośno.

          Nic. Żaden nie zwrócił na mnie uwagi. Żaden! Rozmawiali o czymś i mnie zupełnie olali. To po co mnie tu przytarmosił?!

         - EKHEM!

         - Misia, może chcesz się czegoś napić, chyba zaschło Ci w gardle. - zmartwiony Piotruś wyciągnął w moja stronę butelkę wody.

          No i widzicie?! On jest taki kochany!

         - Dziękuję Piotruś. - chwyciłam do ręki napój, bo od tego chrząkania, to serio tak mnie w gardle drapało - Nie macie mi nic do powiedzenia? - zwróciłam się do porannych budzików.

         - Faktycznie! - trzepnęli się na wzajem w łepetynę - Karol Kłos. - wyciągnął w mą stronę wielką łapę.

         - Andrzej Wrona. - jego kolega poczynił to samo.

         - Misia. - westchnęłam - Wasza sta...

         - Taak, wiemy. Michał nam trochę o Tobie opowiadał. - machnęli ręką, a ja pokierowałam wzrok na Winiarskiego.

~*~

Tak jak już na górze pisałam rozdział jest dla mojej kochanej Dream.
Rozdział jest dla Ciebie, bo tak mi kopnęłaś w zadek przez tą Lare, że kurczę mówię sobie " Ty napisałaś coś u Lary, a ja w Spale daleko za murzynami!" No i tak jakoś powstało to wyżej.
Rozdziały będą powoli dłuższe, bo czekamy tylko na przyjazd Ziomusia i Mikusia do tej bandy.
Wtedy będzie można zaczynać zabawę!
Pozdrawiam serdecznie!
Black.