niedziela, 3 lipca 2016

Tak to się zaczęło.

    Zanim zaczniesz czytać, wejdź w zakładkę pt. "O blogu".


      Spała, po co to komu. Moja matka miała jakieś urojenia, czy inne takie urazy, żeby mnie tam wysłać. Przecież nic to nie da, że zamknie mnie na kilka miesięcy w jakiś śpiących lasach, po to bym się uspokoiła i przestała szaleć. O nie. Ja się tak łatwo nie dam, zobaczysz. Jedyne co mnie w tym wszystkim zdziwiło to to, że mój serdeczny wujek Stephane Antiga zgodził się, abym tam przyjechała. Nienormalny jakiś, czy co? Zna mnie nie od dziś i wie co potrafię. Wie jakimi umiem rzucać pomysłami, wie ile energii mam w tych swoich długich nogach, wie co kłębi mi się w głowie, więc jakim cudem on na to wszystko poszedł? Przecież ja mu się tam w żaden sposób nie przydam. Pożytek ze mnie będzie słaby, więc szkoda mojego cennego czasu, co bym go mogła na inne głupie rzeczy wykorzystać. Nieważne. Stało się.
      Dacie wiarę? Jadę jakimś rozklekotanym autobusem, co dam sobie dwie moje dłonie uciąć, że gdy tylko miniemy tabliczkę z moim pięknym miastem(wcale nie jest takie piękne, ale i tak za nim już tęsknie) odpadnie nam koło. Dobra, nie mogę o tym myśleć inaczej to się stanie, a nie uśmiecha mi się czekać na jakiś zastępczy co zapewne też będzie sypał rdzą. Wsłuchałam się w słowa jakiejś piosenki nawet nie miałam pojęcie co to jest, ale ważne, że mi się spodobała. Przymknęłam oczy i nawet nie mając w zamiarach poszłam spać.
      Ktoś mnie szturcha i to mocno, ała i to za mocno! Zaraz się wkurzę. Za późno.

     - Co się stało, że budzisz mnie jakiś nieznany osobniku. - odparłam, nie otwierając oczu.
    
      Nikt nie odpowiedział, ale w zamian tego usłyszałam lekkie chrząknięcia i ponowne szturchanie. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam jedno oko, a przed nosem ukazał mi się jakiś niski, gruby facet z wąsem. Burknął coś czego nie zrozumiałam, więc podniosłam się wyżej i przyłożyłam ucho praktycznie do jego ust. Co Ty tam fargolisz?

     - Autobus się zepsuł. - jego zachrypiały głos w końcu coś przekazał.

       Masz kurwa, krakałaś to i wykrakałaś. Teraz cierp ciało jak chciało.
   
     - Nowego nie będzie, musi Pani jakoś sobie poradzić. - to jakoś umiał normalnie powiedzieć, bez jakiejś chrypy!

      Już mi się ten kierowca nie podobał od początku, a mogłam jechać z mamą to nie! Czekaj, czekaj, co on powiedział?!

     - Że co, kurwa! - ryknęłam i chyba za głośno, bo wąsaty się skurczył, a połowa autobusu spojrzała w moją stronę.

      Misia spokojnie, szkoda nerwów.
   
     - Gdzie jesteśmy?
 
      No co ja teraz zrobię, jak ja mam słaby zmysł orientacji! Zgubię się w tych lasach albo mnie jakiś zwierzak pożre lub co gorsza dotrę do tego przeklętego ośrodka, a wtedy to już tylko kwiatek i do piachu!
   
     - Właśnie minęliśmy znak Spała. - oznajmił mi ktoś z tylnych siedzeń.

      W podzięce wysłałam swój szczery uśmiech, a wąsatą kulkę zmierzyłam wzrokiem. Wstałam z siedzenia i lekko go trącając wyszłam z autobusu. Wiecie co? Miałam rację! Koło nam odpadło! Może powinnam zostać wróżką? Jak tak wszystko przewiduje to chyba się nadam co? Omińmy to, że nie stało się to koło znaku mojej miejscowości oraz to, że nie podstawili nam nowego starego autobusu. Dobra odpuszczę sobie tą wróżkę, zapomnijcie o tym, to nie miało znaczenia. Z bagażnika tego szrota zabrałam torbę i walizkę, po czym rozejrzałam się dookoła. Jestem w czarnej dupie! Misia przewiduję Ci naprawdę zajebisty pobyt, zobaczysz.
    
 *

      Jestem zła? O nie, ja jestem wkurwiona! Mój wujaszek w ogóle nie odbiera telefonu, czyżby jest tak zajęty? Muszę używać nawigacji, aby trafić chociaż na ten przystanek autobusowy, tam ma ktoś na mnie czekać. Wszystko jest ok, idę sobie z tymi tobołami drogą jaką prowadzi mnie GPS i kiedy w końcu tam dotarłam(okazało się, że daleko nie musiałam iść, co mnie niezmiernie ucieszyło) zadzwonił wujaszek.

     - Być juź na psiśtanku? - usłyszałam jego głos i od razu chciało mi się śmiać. Zawsze uwielbiam jego składnie, uwierzcie mi niby znam już go długo i powinnam się przyzwyczaić, ale serio to takie śmieszne.

     - Jestem i nikogo nie widzę.

     - To poczeka chwilę, psijdzie zaraz ktoś. - rzekł i tak po prostu się rozłączył.
 
      No tak, zapowiada się naprawdę fajnie. No i co, czekam na tego kogoś.

     - To Ty jesteś Michalina? - usłyszałam nad sobą, gdy przyglądałam się ślimakowi. Fajny jest chyba nazwę go Gacuś, jak ten z tej gąbki żółtej. Eeee... Jak ta bajka ma? Dobra nie ważne, mam nowe zwierzątko. - Halo, mówi się!

     - Misia, żadna Michalina. - odparłam z przekąsem i wstałam z ławki, uważając na Gacusia.

     - Twoim wujkiem jest Stephane?

     - Oczywiście. - przytaknęłam mu ruchem głowy, cały czas patrząc w dół na ślimaczka.

      Przez głowę przeleciał(nie myślcie sobie zboczuszki) mi pewien pomysł, aby zabrać go do ośrodka, ale szybko z niego zrezygnowałam. No wiecie mój wujek to francuz, je ślimaki, żaby i takie tam. Nie chciałabym, aby Gacuś został zjedzony.

     - To świetnie! Ja jestem Oskar, ale możesz do mnie mówić Jarząbek. - podał mi dłoń, a ją z uśmiechem uścisnęłam. Facet mniej gadania tylko zabierania mnie do tej przeklętej dziury. Mam zamiar coś zjeść, bo jestem głodna! A jak Misia głodna to zła! - Wsiadaj do samochodu, a ja wezmę torby. - nakazał, po czym chwycił moje toboły i wpakował je do bagażnika. serio skąd ten samochód nagle się tu wziął? Nieważne, niech mnie zabierze tam gdzie jest jedzenie i lepiej żeby się nie popsuł.

     - Pa Gacuś, bądź grzeczny i słuchaj się mamusi! - pożegnałam się z moim nowym zwierzątkiem i wpakowałam się do auta.

     - Gacuś? Ten ślimak ze Spongeboba? - zafascynował się mój nowy kolega.

      To, tak nazywała się ta bajka!

     - Tak, teraz to on jest mój. - odpowiedziałam dumnie i rozłożyłam się na fotelu. Oskarowi oczy się zaświeciła, a ja parschnęłam cichym śmiechem.

      Może nie będzie tak źle jak sądzę?


Jestem z nowym pomysłem! Może wypali, może nie. 
Jestem pełna optymizmu i chyba jak na razie jestem zadowolona. 

Rozdziały będą się tu pojawiały dopiero gdy skończę bloga o Andrzeju - tu macie link.
 Nie potrwa to długo obiecuję. 
Oddaje w Wasze ręce bohaterów i "prolog" .
Do napisania, kiedyś tam!! :*
Black. 

Dla tych co nie przeczytali, bądź są aż tak leniwi to piszę, żeby weszli w zakładkę pt. O blogu!!!

5 komentarzy:

  1. Kolejny zarąbisty blog, kurde skąd ty bierzesz takie świetne pomysły? Prolog mega udany, bardzo mi się podoba :D :)
    Akcja z mową Stephana i ślimakiem Gacusiem najlepsza !!
    Czekam na kolejny rozdział :D Buziaki i weny oczywiście :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaje*****.
    Gacuś,ten kochany ślimaczek. <3
    Wiadomo, zostję.
    Wenyyy.
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej boski rozdział <3 Bardzo ciekawie sie zapowiada <3 *.* Czekam z niecierpliwością na next ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie się zapowiada, czekam na następne części :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie kochana<3 Ostatnio napisałaś u mnie w jednym z komentarzy, że skoro moje teksty są słabe, to mam przeczytać Twojego bloga i wiesz co... Chyba muszę interes zwijać, bo tekst jest świetny.
    W głowie Miśki dzieje się tak samo dużo, jak w mojej.
    A Twój opis bohaterów sprawił, że płakałam ze śmiechu.
    Jednym słowem- GENIALNIE.
    Jeśli możesz, to informuj mnie na moim blogu. Adres znasz :*
    Pozdrawiam i życzę weny, Dream <3

    OdpowiedzUsuń