To nie jest kolejny rozdział Misi i reprezentacji.
To jest... Hmmm... Taka miniatura? Na poprawę humoru?
Prawdziwa historia, jaka powinna się wydarzyć dnia 17.08.2016r.
Wstałam z łóżka z bardzo dobrym przeczuciem. Już od samej chwili, kiedy
zsunęłam prawą nogę, a potem lewą miałam na twarzy szeroki uśmiech.
Wiem, że wszystko potoczy się dobrze, że chłopacy wygrają i przełamią
passę, która trwa od kilkunastu lat. Wyszłam z pomieszczenia gdzie
znajdowały się łóżka i akurat z łazienki wychodził Misiek.
- Jak się czuje kapitan dzisiejszego ranka? - zapytałam z uśmiechem i
rozciągnęłam ręce na boki, aby porozciągać zastałe kości. Ziewnęłam przy
tym przeciągle, a Kubiak zaśmiał się pod nosem.
- A jak kurwa może się czuć Kapitan, który kurwa za kilka godzin musi prowadzić
drużynę do ważnego zwycięstwa? - spojrzał na mnie z politowaniem, a ja
podniosłam brwi do góry na znak niewiedzy - Zajebiście Misia! - pisnął tupiąc w miejscu nogami.
- Cieszę się. - uśmiechnęłam się szeroko - Trochę się boję. - przyznałam już ciszej, a Michał zaraz znalazł się przy mnie.
- Ej, nawet tak, kurwa, nie mów. - podniósł mój podbródek, aby na niego
spojrzała - Zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby wygrać ten cholerny
ćwierćfinał. - powiedział z szerokim uśmiechem.
- No wiem, wiem. - westchnęłam. Mimo, że miałam dobre przeczucia to cholernie się bałam, że tak nagle wszystko przepadnie.
- Więc właśnie! - zaśmiał się w kubiakowym stylu i poprawił okulary na
nosie - Ubieraj się i idziemy na śniadanie. - klepnął mnie w tyłek, a ja
zmroziłam go wzrokiem, ale zaraz po tym wybuchnęłam śmiechem.
Gdy już się ubrałam, uczesałam, umalowałam i te wszystkie inne rzeczy,
to wyszłam z łazienki i co zobaczyłam? Całą moją dwunastkę stojącą w
grupie na czele z Michałem i Fabianem, którzy trzymali tort.
- Trzy - czte - ry. - powiedział po cichy Drzyzga i po jego komendzie
cała dwunastka zaczęła mi śpiewać "Sto lat!". Zakryłam dłonią twarz.
Głupki, no po prostu głupki! Wiedzą, że ja tak nie lubię. Wiedzą, że
zawsze się rozklejam na takiego typu rzeczach. Po co ja się malowałam! No, ale co stało się, łzy zaczęły i spływać po polikach. A ta banda jeszcze głośniej zaczęła śpiewać.
- JESZCZE RAZ, JESZCZE RAZ! NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM! NIECH ŻYJE NAAAAAAM! - zakończyli niezłym fałszem, ale i tak ich kocham! Bo jak tu ich nie kochać!
- A kto?! - wykrzyknął Kubiak.
- Misia!!! - odpowiedzieli. Wzruszyłam się, tak ja. Ja Misia się wzruszyłam! Nawet mi ten uszaty nie przeszkadzał, stojący gdzieś tam z tyłu, ale jego uszaty łeb zobaczę wszędzie.
- Przez Was się popłakałam! - wydukałam i uśmiechnęłam się szeroko. Starłam łzy z polików, po czym podeszłam do tej całej ferajny.
- Pomyśl życzenie i dmuchaj, no! - niecierpliwił się Piotrek przebierając nóżkami w miejscu. Zamknęłam oczy, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Powtórzyłam życzenie kilka razy w myślach, wzięłam głęboki oddech i mocno zdmuchnęłam świeczki za co dostałam obsypana gromkimi brawami.
- Ja jako Kapitan mam pierwszeństwo. - przekazał tort w ręce Fabiana i stanął przede mną z rozłożonymi rękoma i dumnie wypiętą klatą - Misia, chciałbym Ci życzyć wszystkiego dobrego. Dużo uśmiechu, cierpliwości, co by nas dzielnie znosić i... - zawiesił się na chwile, patrząc mi prosto w oczy, a ja już nie potrafiłam dłużej utrzymać łez - Kurczę, co ja Ci mogę życzyć? Nie zmieniaj się po prostu, bo jesteś naprawdę spoko babka, wiesz? - uśmiechnął się w ten swój sposób, po czym bardzo mocno mnie przytulił. Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej, ale nie na długo, bo Fabian wziął sprawy w swoje ręce.
- Dobra Dziku wypierdalaj, reszta też chce się podlizać. - oderwał mnie od Kubiaka, a ja zaśmiałam się głośno wycierając łzy. Co oni ze mną porobili, no! - Słuchaj Misia. - o jakiś sukces, powiedział do mnie Misia! - Standardowo najlepszego, ale ja chciałbym Ci jeszcze życzyć, żebyś dalej tak z nami podróżowała. Żebyś dalej tak z nami się wygłupiała. No po prostu już nas nie zostawiaj. - uśmiechnął się i o dziwo nie oślepił mnie swoimi kłami, bo nawet ich nie pokazał. Przytuliłam się do niego, a on objął mnie szczelinie i pocałował w czoło. - Dla Ciebie to wygramy, naprawdę. - wyszeptał mi na ucho i jeszcze mocniej przytulił.
Potem tylko przelatywałam z ramion do ramion. Zostałam wycałowana, wyściskana, wyklepana (po głowie, zboczuszki!) na wszystkie czasy i mogę stwierdzić, że tej miłości mi chyba starczy do końca życia. Wypłakałam się za wszystkie czasy! Aż w pewnym momencie znalazłam się przed tym, z którym wojnę toczę od samego początku.
- No to ten... - bąknął i opuścił głowę - Najlepszego i w ogóle sto lat. - uśmiechnął się niepewnie, a ja nie potrafiłam być zła na niego w tym dniu. Przytuliłam się do niego i powiedziałam ciche dziękuję. On też chyba postanowił być dla mnie dzisiaj miły! Bang, taki dzień dobroci dla zwierząt! Nawet te jego odstające uszy mi nie przeszkadzały.
- Misia, bo my jeszcze coś dla Ciebie mamy. - usłyszałam wesoły głos Zatorskiego. Obróciłam się szybko i co? Trzymali w rękach (wszyscy w jedenastkę, bo Kurak stał przecież ze mną) wielgaśnego Misiaka! Pisnęłam głośno, a chłopacy zaśmiali się równie głośno, jak mój pisk. Jak oni to zrobili? Przytachali takiego wielgaśnego Misiaka w dużej koszulce reprezentacyjnej. Oni są najlepsi!
- Chłopaki, no! - znowu się rozkleiłam, a potem tylko poczułam jak robią grupowego misiaka. Co oni ze mną zrobili. Doprowadzili Misie do płaczu! Rozumiecie? Mnie! Do płaczu! - Wystarczy, że dzisiaj wygracie to będzie najlepszy prezent pod słońcem! - krzyknęłam - Ale Misiem nie pogardzę!! - dodałam.
- Nasza typowa Misia! - skomentował to... Mika?! Wszyscy spojrzeli się na niego ze zdziwieniem. - No, ej przecież ja też jestem w drużynie i z Wami przebywam? - pokiwał głowa na boki - Nie wiem czy to zauważyliście. - prychnął. Ja się przyznam, że czasami nie wiem, że z nami siedzi. Ogólnie to zapomniałam jaki on ma głos!
- Nie no Mikuś pewnie, że wiemy. - zaśmiałam się nerwowo, a on machnął ręką.
- A z tym meczem, to to jest dodatek. - powiedział Piter i wskazał na Misia.
- Jak ja go przewiozę? - zapytałam nagle.
- To już nie nasz problem. - zaśmiał się Gregor, a ja zmroziłam go wzrokiem - No, co? Nie wiesz jakie to cholerstwo ciężkie! Trudno było go tu przynieść! - oburzył się, a wszyscy ryknęli śmiechem.
- Kocham Was moje ziomki, poziomki. - powiedziałam nagle.
- A jednak! - krzyknął gdzieś z tyłu Kłosiu - Dawać po dychu! - zachichotał złowieszczo, a każdy z niechęcią przekazał mu banknot.
- To co jemy tort? - zatarł ręce Buszu. Taa... mój kompan od słodkości, oboje je kochamy!
- A śniada....
- Kurwa Zator! - zabrzmiało - W dziesięciogroszówkach?! - jęk Karola był nie do opisania. Zaśmieliśmy się wszyscy.
- Nie mam inaczej no... - nie wnikam, gdzie on te groszaki nosi. Nie moja sprawa.
- No, na śniadanie moje chłopy! - zawołałam.
Tak jak nakazałam tak też zrobili, ale z takim wyjątkiem, że oni poszli na stołówkę, a ja udałam się do toalety ogarnąć moja rozpłakaną twarz. Kiedy mi już się to udało, wyszłam z niej i chwytając klucz opuściłam pokój mój i Kubiaka i zamknęłam drzwi.
- Kocham Cię wiesz? - usłyszałam koło swojego ucha i podskoczyłam po sam sufit.
- Głupek! Zawału dostałam! - uderzyłam oprawcę w rami i ze śmiechem podążyliśmy w kierunku stołówki - Ja Ciebie też. - dodałam i skradłam z jego ust buziaka.
*
Może i denerwowałam się gorzej niż oni. Może i byłam bardziej spocona niż oni, a ja w ogóle nie ruszałam się z miejsca, chyba że można zaliczyć łażenie w kółko bez powodu. Może i powinnam zachować zimna krew. Może i powinnam się uspokoić, ale jak można się do kurwy nędzy uspokoić kiedy te buraki przegrywają już drugi set!
Na nic nie zdały się uspokajające słowa mojego wujaszka. Na nic słowa Kubiaka, że my to jeszcze wygramy. Na nic poklepywania po plecach. Ja się nie uspokoję! Dobrze wiedzą jak ja wyglądam na takich meczach.
- Ja pierdole, no nie wytrzymam! - krzyknęłam, kiedy kolejna zagrywka wylądowała w siatce. Wstałam z miejsca i skierowałam się do kwadratu rezerwowych. - Albo do kurwy nędzy zaczną grać! Albo....
- Spokojnie, no wygrają to jeszcze. - i jak na zawołanie usłyszeliśmy gwizdek kończący drugiego seta. Pięknie kurwa! Pięknie!
Spojrzałam w stronę boiska i zaczęłam z resztą chłopaków zmieniać stronę. Siatkarze porozsiadali się na krzesełkach, a ja podeszłam do Kubiaka i obok niego siedzącego Kurka.
- Ty i ty za mną. - wskazałam palcem na tą dwójkę i odeszliśmy na bok - Co się z Wami do cholery dzieje?! Nie będę Was poklepywani i mówić, że to wygracie. Ja Wam powiem i otworzę oczy! Przegrywacie dwa do ZERA! PRZEGRYWACIE! - powiedziałam dwa ostatnie słowa drukowanymi literami. Popatrzyłam na jednego i drugiego. Stali tak w ogóle na mnie nie patrząc. - Jeśli odpierdolicie maniane w trzecim możecie pożegnać się z marzeniami chłopaki! Jesteście najlepszymi graczami i...
- Misia...
- Nie kurwa Misia! Ty! - zwróciłam się do Kurka - Masz przypierdolić w tą piłkę tak, żeby tym Amerykanom gacie pospadały, a Ty... - skierowałam palec na Kubiaka - Przestań już myśleć. Oczyść umysł. Za bardzo się przejmujesz, może tego nie widać, ale ja to wiem.
- Misia...
- Nie misia, a...
- Misia!
- Weźcie się w garsć i ....
- Misia!
- Weźcie się w garsć i ....
- Misia! - krzyknął Kurak.
- CO!?
- My wygraliśmy tego seta! - uśmiechnął się i potrząsnął mną jak workiem kartofli. Wygrali?! Czyli co jeden do jednego?! Ale jak?! Kiedy?! - To Ty się uspokój, bo za bardzo przeżywasz!
- CO!?
- My wygraliśmy tego seta! - uśmiechnął się i potrząsnął mną jak workiem kartofli. Wygrali?! Czyli co jeden do jednego?! Ale jak?! Kiedy?! - To Ty się uspokój, bo za bardzo przeżywasz!
- Ale ja nie chce...
- Wiemy, cały czas nam to powtarzasz. - zaśmiał się Kubi - Ale dziękujemy za ten prysznic. Nie możemy być za pewni siebie. - dodał Kubiak i już ich nie było, bo zaczął się trzeci set.
Melisa, gdzie jest moja melisa! Dwa jeden w setach dla nas, a czwarty idzie nam chyba najgorzej! Podziałały moje krzyki, które w ogóle nie były potrzebne. Bo Kurak kończył prawie każdą akcje, Michał przyjmował w punkt, a gdy wzięłam Bieńka na bok i dałam mu kilka "wskazówek" to też posłał kilka asów.
- To nie na moje nerwy, Oskar. - jęknęłam i opadłam na krzesełko obok statystyka - Ja już kończę z tą reprezentacją, bo moje serce tego nie zniesie!
- Mówisz tak przy każdym takim meczu. - roześmiał się. Jak on może być taki spokojny w tym momencie!
- I w końcu to zrobię! - oburzyłam się.
- Wszystkiego najlepszego ogólnie. - uderzył mnie w ramie jak starego kumpla, po czym mnie przytulił czochrając włosy.
- Dziękuje. - bąknęłam - Kurwa mać! - dodałam, gdy chłopaki przegrali czwartego seta i tym razem bardzo dokładnie spojrzałam na wynik. Jak oni przegrają ten mecz to ich wszystkich z posągu Jezusa! Jak Boga kocham!
Kubiak usiadł koło mnie i spojrzał z dołu.
- Misia, my to kurwa wygramy! - powiedział, a ja uśmiechnęłam się lekko.
- No ja myślę, bo inaczej już załatwiajcie sobie spadochrony. - powiedziałam i udałam się w jakieś inne miejsce, żeby to się uspokoić i nie męczyć nikogo moim zachowaniem. Sama mam już siebie dość, a co biedny Jarząbek znosi. Biedaczyna, no!
Ściskałam mocno kciuki, przygryzałam mocno wargę. Wszystko z nerwów, czy oni nie potrafią tak na spokojnie?
- Graj! - krzyknęłam odruchowo, gdy Zati obronił piłkę po pięknym ataku Andersona. Kubiak do Kurka, a Kurka do koguta hehe. Nie no taki żarcik. Kurka przebiła piłkę i mamy półfinał. CHWILA, CO?!! Mamy półfinał?! AAAAA!!! Wbiegłam na boisko cała zapłakana, a te głąby co? Biegali, krzyczeli, śpiewali. Przyłączyłam się do nich, no bo ja chyba należę do tych głąbów. (i sama nim jestem) Doszło nawet do tego, ze Uszaty zaczął mnie wyściskać za wsze czasy i dziękować Bóg wie za co!
- Misia to dla Ciebie! Nasz prezent na urodzinki! - krzyknął Piter i zostałam ponownie przygnieciona w grupowego misiaka. No, ale oni nie byliby sobą, gdyby był on taki normalny co nie? No, więc zaczęli mnie podrzucać do góry, a że ja mam lęk wysokości to zaczęłam piszczeć co wywołało dużą salwę śmiechu u wszystkich.
Po podziękowaniu sobie za grę, każdy znowu zaczął tańczyć, skakać krzyczeć, a ja? Ja ustałam tak z boku z łzami w oczach. Kolejny raz widzę, jak im się udaję, jak kolejny raz cieszą się z ważnej wygranej, ale po raz pierwszy dzieje się w moje urodziny. Skierowałam wzrok na Amerykanów i widok przygnębionego Thomasa mą wstrząsnął. (Pomimo tego jaka jestem, mam też uczucia.) Podeszłam do niego i się przytuliłam. Nie potrzebne słowa.
- Happybrthday. - wyszeptał i pocałował mnie w policzek ze łzami w oczach i odszedł do szatni tak po prostu.
- I w końcu to zrobię! - oburzyłam się.
- Wszystkiego najlepszego ogólnie. - uderzył mnie w ramie jak starego kumpla, po czym mnie przytulił czochrając włosy.
- Dziękuje. - bąknęłam - Kurwa mać! - dodałam, gdy chłopaki przegrali czwartego seta i tym razem bardzo dokładnie spojrzałam na wynik. Jak oni przegrają ten mecz to ich wszystkich z posągu Jezusa! Jak Boga kocham!
Kubiak usiadł koło mnie i spojrzał z dołu.
- Misia, my to kurwa wygramy! - powiedział, a ja uśmiechnęłam się lekko.
- No ja myślę, bo inaczej już załatwiajcie sobie spadochrony. - powiedziałam i udałam się w jakieś inne miejsce, żeby to się uspokoić i nie męczyć nikogo moim zachowaniem. Sama mam już siebie dość, a co biedny Jarząbek znosi. Biedaczyna, no!
Ściskałam mocno kciuki, przygryzałam mocno wargę. Wszystko z nerwów, czy oni nie potrafią tak na spokojnie?
- Graj! - krzyknęłam odruchowo, gdy Zati obronił piłkę po pięknym ataku Andersona. Kubiak do Kurka, a Kurka do koguta hehe. Nie no taki żarcik. Kurka przebiła piłkę i mamy półfinał. CHWILA, CO?!! Mamy półfinał?! AAAAA!!! Wbiegłam na boisko cała zapłakana, a te głąby co? Biegali, krzyczeli, śpiewali. Przyłączyłam się do nich, no bo ja chyba należę do tych głąbów. (i sama nim jestem) Doszło nawet do tego, ze Uszaty zaczął mnie wyściskać za wsze czasy i dziękować Bóg wie za co!
- Misia to dla Ciebie! Nasz prezent na urodzinki! - krzyknął Piter i zostałam ponownie przygnieciona w grupowego misiaka. No, ale oni nie byliby sobą, gdyby był on taki normalny co nie? No, więc zaczęli mnie podrzucać do góry, a że ja mam lęk wysokości to zaczęłam piszczeć co wywołało dużą salwę śmiechu u wszystkich.
Po podziękowaniu sobie za grę, każdy znowu zaczął tańczyć, skakać krzyczeć, a ja? Ja ustałam tak z boku z łzami w oczach. Kolejny raz widzę, jak im się udaję, jak kolejny raz cieszą się z ważnej wygranej, ale po raz pierwszy dzieje się w moje urodziny. Skierowałam wzrok na Amerykanów i widok przygnębionego Thomasa mą wstrząsnął. (Pomimo tego jaka jestem, mam też uczucia.) Podeszłam do niego i się przytuliłam. Nie potrzebne słowa.
- Happybrthday. - wyszeptał i pocałował mnie w policzek ze łzami w oczach i odszedł do szatni tak po prostu.
*
Dzień dwudziesty pierwszy sierpnia zostanie zapamiętany na wieki. To dziś zawisły na naszych szyjach złote medale Igrzysk olimpijskich. To dziś spełniły się najskrytsze marzenia i to dziś zabrzmi Mazurek Dąbrowskiego.
Radości nie dało się opisać! Jest ogromna, łzy szczęścia. Po tylu meczach, w końcu to mamy. Swoje upragnione złoto.
- Chcę coś ogłosić. - zabrzmiał głos w telewizorach, w głośnikach na hali i gdzie tylko mógł - Spełniliśmy swoje marzenia. Czas się pożegnać. Miło się z Wami pracowało chłopaki. - popłakałam się jak małe dziecko. Zaskoczenie wszystkich i łzy szczęścia zmieszane z łzami smutku.
~*~
Tak oto w nocy z 17.08.2016 roku na 18.08.2016 roku powstało takie coś.
Nie wiem czemu, może za bardzo boli mnie ta porażka, żeby uwierzyć, że to koniec. może musiałam czymś poprawić sobie humor i przedstawić to tak jak ja to wiedzę? A raczej widziałam...
Nie można się łamać chłopaki!
DZIĘKUJEMY ZA WALKĘ!!!
Kocham!
Black.
Na dole jest ankieta, zagłosujcie proszę!
Dzisiaj nie będzie gifa tylko zdjęcie, według mnie zajebiste,
zrobione przez moją dobrą koleżankę!
Juleczko! Jesteś genialna!
zrobione przez moją dobrą koleżankę!
Juleczko! Jesteś genialna!
Dajcie znać czy przeczytaliście te wypociny. Wystarczy kropka z anonima też możecie walić.
Ja chcę wiedzieć, czy nie muszę usuwać tej miniatury.
Ps. Jest godzina 3 w nocy - nadal płaczę.
Ja chcę wiedzieć, czy nie muszę usuwać tej miniatury.
Ps. Jest godzina 3 w nocy - nadal płaczę.