niedziela, 14 sierpnia 2016

Witaj! Jeśli zobaczysz dzika dojacego krowę, nie martw się to u nas normalne.

          Co jest gorsze? To, że w moim pokoju siedzi jakiś mały wielkolud? To, że w moim pokoju siedzi jakiś mały wielkolud i z zaciekawieniem ogląda sobie moje pisemko? Czy to, że gdzieś zgubiłam moją reklamówkę ze słodkościami? Oczywiście, że to ostatnie! Nie po to galopowałam do Biedry, żeby teraz umierać z głodu słodkościowego!

         - Kurwa. - wymsknęło mi się.

          Mały wielkolud oderwał wzrok od pisemka i spojrzał w moją stronę. Uśmiechnął się szeroko, nie ukrywam troszkę się przeraziłam.

         - Cześć! - wstał szybciutko i znalazł się koło mnie, po czym mnie mocno przytulił - Jesteś moją współlokatorką? Jak tak to dobrze, bo mam dosyć chłopaków. Cały czas mnie straszą i w ogóle są tacy, że cały czas się ze mnie śmieją i też uważają mnie za słabeusza. - nawijał jak najęty i przy okazji mnie dusił - A ja nie jestem słabeuszem! Po prostu niektórych rzeczy się boję i...

         - Proszę puść mnie, bo zaraz mnie udusisz. - wysapałam cała fioletowa na twarzy.

         - O jejku! Ja nie chciałem, przepraszam. Ja po prostu cieszę się, że... - uciszyłam go ruchem ręki.

          Ludzie kto widział, żeby tyle gadać!

         - Po pierwsze nie wiem kim jesteś.. Cśś!- otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale ponownie mu to nie umożliwiłam - Po drugie pierwsze słyszę, że mam z kimś dzielić pokój, a po trzecie czemu ruszasz moje pisemko? - złapałam się za głowę.

          Ja tu nie wytrzymam, jak Boga kocham! Spojrzał na mnie przerażony i wyglądał jakby miał się rozpłakać.

         - O nie, nie, nie! Nie rób mi tego, nie płacz. Ja nie umiem się dziećmi opiekować. Spokojnie. Tylko nie płacz.

         - No, bo ja nie wiedziałem, że ty będziesz na zgrupowaniu i ja też Cię nie znam i w ogóle ja nie chciałem ruszać Twojego pisemka, ale mi się nudziło i ja w ogóle... - chlipnął - Przepraszam, już sobie pójdę. Nie chcę, żebyś była na mnie zła. Kimkolwiek jesteś. - spojrzał na mnie swoimi oczkami.

          Normalnie mi się serce kraje, jak na niego patrze. Nie wiem co mnie podkusiło. Misia czemu ty musisz być taka miękka?

         - Nie!

          Kurwa. Musiałaś Misia?

         - Możesz zostać. - uśmiechnęłam się krzywo.

         - Naprawdę? - pociągnął nosem.

         - Tak, chyba się pomieścimy.

         - Dziękuję! - pisnął ucieszony i ponownie mnie przytulił.

          Wywróciłam oczami, ale uśmiechnęłam się szeroko. Kimkolwiek jesteś, Ty mały wielkoludzie wiedz, że chyba Cię polubiłam.

         - Zostaniemy psiapsiółami!

          Dreptał nóżkami w miejscu podekscytowany, czekając na moją reakcję, chodź wszystko już było przesądzone. Przyznam, że jego pytanie zbiło mnie trochę z tropu, ale patrząc na jego twarz nie mogłam się nie zgodzić.

         - Niech będzie.

          A potem znowu zostałam duszona przez moją nową psiasię.

         - Będziemy najlepszymi psiapsiółami na świecie! - pisnął po raz kolejny, aż mi bębenki zatkało.

          Przecież to nic, że się nie znamy. To jest mały nieistotny szczególik. Można zostać psiapsiółami nawet nie wiedząc jak ma na imię twoja psiapsióła.

         - A jak...

          Z korytarza dało się usłyszeć jakiś huk. Moja psiapsióła, a raczej psiapsiół,  spojrzał na mnie ze zdziwieniem, po czym odłożyła mnie na miejsce. (Tak dalej mnie trzymał w swoich objęciach, ten mały wielkolud) Otworzył drzwi i wyjrzał na hol, a ja szybko przydreptałam i wyjrzałam również, ale za psiapsiółowego ramienia.

         - Ja pierdole znowu to samo.

          Ciche warknięcie wydobyło się po naszej lewej i jak na zawołanie równocześnie odwróciliśmy głowy w tamtym kierunku. Oho! To chyba pierwsza oznaka psipsijaźni. (Tak Misia twórz nowe słowa...) Wracając, to jakiś następny wielkolud (Tak na marginesie, to w tym ośrodku nie ma kogoś innego niż te wielkoludy? Przecież to ośrodek sportu! No nie ma np. takich lekkoatletów, gimnastyków lub no piłkarzy! No, na Boga!) stał rozgoryczony i patrzył na drzwi, które leżały na... podłodze?! Da fak?!

         - Kiedy oni naprawią te jebane drzwi. - westchnął.

         - Winiar!! Słuchaj! Nie uwierzysz!

          Koło naszego pokoju, jak struś pędziwiatr przemknął następny wielkolud, a gdy zatrzymał się przy swoim koledze to zaczął skakać z radości.

         - Nie teraz, Szampon. - mruknął tamten i cały czas patrzył na te drzwi, jakby od tego miały z powrotem znaleźć się we wnęce.

          Zaraz, zaraz... Ja skądś znam ten głos!

         - Ale słuchaj! Znalazłeeeee... Co Ty znowu odjebałeś? - powiedział ten żel pod prysznic, czy jak on tam miał. Winiar za to chwycił drzwi od pokoju w obie ręce i podniósł do góry, po czym obrócił się w naszą stronę, a ja wytężyłam swój wzrok.

          Hej! Ja go znam!

         - Misiek?! - krzyknęłam i znalazłam się koło nich.

         - Misia?! - zdziwiony ledwo drzwi utrzymał.

         - Co Ty tu robisz?!

          Nie ma jak synchronizacja. To się dopiero nazywa psiapsijaźń.

         - Co ja tu robię?! Co Ty tu robisz?! Na zgrupowanie przyjechałem/am!

           A potem tylko było słychać niedowierzające O kurwa, huk, trzaśnięcie i na podłodze leżały połamane drzwi.

*

          - Winiar kurwa! Przez ciebie drzwi nie mamy! - wrzasnął ten struś.

          Zmierzyłam go wzrokiem i co mi wpadło w oko? Miał moja reklamówkę ze słodkościami! O nie ty żelu jeden! Oddawaj mi to!

         - Misia, nie żartuj nawet! - odezwał się Michał - Jak na zgrupowanie przyjechałaś?

         - Masz moje słodycze! - krzyknęłam w stronę tego Szampona.

          Tylko powiedz, że mi ich nie oddasz. Tylko to poo... 

         - Znalezione nie kradzione!

          No i powiedział.

         - One są moje!
 
         - Misia, co Ty tu będziesz niby robić?! - wtrącił się Michał.

         - Oddaj mi kurna tą reklamówkę!

         - Nie!

         - Oddaj!

         - Nie!

         - Oddaj!

         - Misia! - krzyknął Winiarski, a ja zwróciłam się w jego stronę.

         - Powiedz temu swojemu Żelowi pod prysznic, Szamponowi, czy jak on tam kurwa ma, że ma mi oddać moje słodkości! - zwróciłam się czerwona na twarzy.

         - Mówiłem znalezione nie kradzione! - wzruszył ramionami, a we mnie się zagotowało.

          No, bo już chyba Wam mówiłam, że jeśli chodzi o jedzenie to jestem wrażliwa na tym punkcie.

         - Oddaj te słodkości mojej psiapsi! - wtrącił się ten mały wielkolud.

         - Właśnie! - przytaknęłam i tupnęłam nogą, no wiecie wiarygodniej tak.

         - Ludzie! Mi się drzwi rozjebały, a Wy o głupich żelkach! - jęknął zrozpaczony Winiarski.

          Wszyscy jak jeden mąż zwrócili swoje spojrzenia na Michała.

         - Żeś je wyjebał teraz cierp. - wzruszył ramionami jego koleszka - Skąd mam pewność, że to Twoje, co? - chciałam już mu odpyskować, ale ktoś mi przeszkodził i ten głos ja już dzisiaj słyszałam.

         - Ooo, Pani od chałwy!

          Odwróciłam się szybko, a moim oczom ukazał się ten mlaskający gumą wyszczerz z walizą, a obok niego okularnik również z walizą. Swoją drogą ten drugi nie tryskał radością.

         - Czy kurwa zawsze ta blondyna nie może, kurwa, chociaż raz wydać tego pierdolonego klucza od razu?

          Roześmiałam. Jako jedyna. Spojrzałam po chłopakach, a im do śmiechu nie było. Chrząknęłam cicho.

         - Z dobre pięć minut sterczałem, kurwa pod tym blatem.

         - To i tak szybko. - odpowiedział mój psiapsiół - Ja stałem jakieś dwadzieścia.

         - Wracając. - machnęłam ręką na przybyłych.

         - O Winiar znowu drzwi rozwalił!

          Bardzo spostrzegawczy jest ten bez okularów. O i oślepił wszystkich swoim uśmiechem. Uważaj, bo wzrok stracę.

         - One nawet naprawione nie były. - warknął i próbował coś z tym zrobić.

         - Ej! My tu się kłócimy o moje słodkości, wiec cicho! - przerwałam ich jakże ciekawą wyminę zdań - Ty! - wskazałam palcem na tego z okularami - Powiedz mu, że to są moje żelasy i baton! Patrzyłeś mi w koszyk, więc mu powiedz! - rozkazałam, a ten na zawołanie chwycił od Szampona, żela czy ciul go wie, reklamówkę i wsadził łeb do środka.

          Zaczął coś bełkotać do jej środka.

         - Co?! - krzyknęliśmy wszyscy.

         - Bhsshbahdbihs.

         - Co?
         - Bhsshbahdbihs!

         - Dziku wyjmij ten łeb z worka. - nakazał wyszczerz i chwycił kolegę za włosy, po czym pociągnął w górę.

          Jednak nie jest taki głupi na jakiego wygląda.

         - Tak, to są żelasy i baton tej o to Pani. - przyznał rzeczowo i oddał mi moją własność.

         - Ha! - krzyknęłam w stronę tego Szampona i wytknęłam mu język.  On zaś wywrócił oczami i odszed.

           Obrażony? Trudno.

         - Ogólnie co Panienka tu robi? - mlasnął swoja gumą wyluzowany i ponownie oślepił mnie swoim uśmiechem.

         - To żadna Panienka, to moja psiapsióła! - oburzył się mały wielkolud.

         - To Wy się znacie?! - krzyknęli we trójkę. 

          O Winiar się obudzi znad tych drzwi przełamanych na pół!

         - W zasadzie to... - podrapał się po karku mój psiapsiół - Nie, ale to moja psiapsi i dziele z nią pokój. Kimkolwiek jest, jest lepsza od Was. Nie straszy mnie i w ogóle jest miła, bo pozwoliła mi zostać i...

         - Wiesz co robisz? - usłyszałam szept Miśka.

         - Właśnie się zastanawiam nad tym. - westchnęłam

         - ... i właśnie! Jak ty masz na imię w ogóle!

          O nagle olśniło mojego psiapsióła!

         - Misia. - powiedziałam krótko.

         - Michał dla przyjaciół Dziku. - wyciągnął w moją stronę dłoń okularnik, a ja ją uścisnęłam.

         - Fabian dla przyjaciół Fabio. - druga ręka została we mnie wycelowana - Misia to skrót od Michalina? - zapytał głupkowato ze swoim uśmiechem.

         - Nie. Misia to Misia.

         - A mi się wydaje, że to od Michaliny

         - A mi się wydaję, że gdzieś rozum zgubiłeś.

         - Uuuuu, pocisk. - zawył mój psiapsiół.

          Kocham go! Nawet go nie znam, ale jest za mną to już go kocham.

         - Pocisk zaraz będziesz miał na mordzie. - warknął w jego stronę już niezbyt wyluzowany Fabio.

         - Uuuu, po... - zaciął się Dziku na mój wzrok - ...marańczowy sufit. Nawet ładny. - dokończył i spojrzał w górę zachwycając się budynkiem.

          Muszę przyznać, że bardzo inteligentnie wyszedł z tej sytuacji. Na bank będziemy się lubili.

         - Ludzie, błagam. Mam drzwi rozwalone zróbcie coś! - jęknął Michał W.

           O czas się stąd ulotnić. I to szybko!

         - Ej, mnie chyba Antiga woła!

         - Ja muszę krowy wydoić. - dodał Dziku.

          Głęboki oddech i otwarcie ust... Nie. Zostawmy to bez komentarza.

         - Do mnie mama dzwoni. - i tu każdy spojrzał się na mojego psiapsióła, a ja aż w miejscu stanęłam. O kurde nadal nie wiem jak ma na imię. - Nie no, serio, spójcie! - wskazał na telefon, gdy każdy spojrzał na niego z politowaniem.

          I wiecie co faktycznie do niego dzwoniła!

         - A Ty Fabian?

         - Ja żumę guję... - usłyszałam już za rogu.

          Jeśli to się tak zaczyna, to ja nie chce wiedzieć, jak to się zakończy. Mamusiu, ja tu podobno miałam się uspokoić, a nie jeszcze bardziej rozbrykać. Mamuś przecież tu jest Michał Winiarski, a pamiętasz jak to się ostatnio skończyło? Ja Cię mamusiu błagam, zabierz mnie z tych śpiących lasów, bo nawet dla mnie to tu wariatkowo jest. Proszeee...

*

          Już wiem co miał na myśli mój wujaszek mówiąc mi, żebym się nie przestraszyła. To co tu się dzieje jest co najmniej... dziwne? Tak to będzie dobre słowo. Jeden ma dwunastoletnie psychofanki, które składają mu propozycje nie do odrzucenia, drugi kradnie żelki, trzeci psuje drzwi, czwarty doi krowy, piąty żyje bez rozumu, szósty zawiera przyjaźń bez znajomości osoby. W recepcji siedzi jakaś wiedźma co na nią każdy narzeka, a nikt z tym porządku nie zrobi. Istne wariatkowo. Ja się tutaj umywam.

          Ała, kurde kto postawił tu tą ścianę?! Daję głowę, że jak tędy przechodziłam kilkanaście minut temu jej tu nie było.
         - Oj przepraszam.

          Z góry wydobył się jakiś głos, więc zadarłam głowę do góry, aż mnie kark zabolał. Gdzieś hen hen wysoko dostrzegłam brodę, a w jej gąszczu mały uśmiech.

         - Nie wiedziałem Cię. 
          W mojej głowie ruszyły się trybiki i chyba nawet taki Fabian by ogarnął, że pewnie to następny siatkarz z tej całej bandy. Choć jest cień szansy, że jest koszykarzem i proszę oby on był tym koszykarzem!
         - Powiedz, że nie jesteś siatkarzem. - jęknęłam błagalnie.
         - Chciałbym, uwierz mi, ale niestety jestem. - broda się zatrzęsła, a z niej wyleciało kilka okruszków po paluszkach.
          Nadzieja prysła.
         - Możdżon! Ja nie ma takich długich gir jak ty, byś poczekał! - za jego pleców uniosło się jakieś nawoływanie.

          Nawet nie wysiliłam się, żeby cokolwiek zobaczyć, bo jeśli bym stanęłam na palcach nic bym nie zobaczyła. W myślach błagałam, żeby to był jakiś króliczek z prezentem lub wszystko jedno, tylko nie następny siatkarz!
         - Dość się naczekałem w recepcji. - mruknął i znów lawina okruszków na mnie spadła.
         - Przestań już, ja się tam przyzwyczaiłem hihihi. - zachichotał ten za nim i wyskoczył nagle za tej tyczki. Też był wysoki, ale przy nim to się chował. - O hej Tobie! - pomachał mi z uśmiechem.
         - Hej Ci. - odpowiedziałam również entuzjastycznie i na tym się skończyło.

          Staliśmy tak na środku korytarza, a na mnie co jakiś czas spadłam mała lawina okruszków. Czułam się trochę niezręcznie, bo patrzyli się tak na mnie z góry, a ja nie wiedziałam gdzie mam wzrok posiać.
         - Tooooo... - ciszę przerwał ten niższy - Jak Ci na imię? - zadał pytanie ze spokojnym uśmiechem.
         - Misia. - odparłam, a zanim zdołałam się obejrzeć już tonęłam w uścisku.
         - Piotrek. - zaczął mną telepać na boki, aż mi coś w plecach popstrykało - A ten tutaj to Marcin. - wskazał palcem w górę, a ja posłałam tam uśmiech.
         - Hej! - rozniosło się echo, jak w górach. O nie następna lawina.
         - Hej, jadłeś paluszki? - zadałam pytanie, ten tylko pokiwał głową i wtedy spadłam na mnie wielka lawina okruszków! Wytrzepałam się z tych okruchów i wyminęłam ich.
         - To na razie! - usłyszałam za sobą, a gdy się obróciłam zobaczyłam mi machających wielkoludów. Odmachałam im i kiedy się z powrotem odwróciłam zrobiłam wielkie oczy.
          Dobra to było dopiero dziwne... 

~*~

A tak mnie natchnęło to napisałam. 
Jest krótki, nic w nim praktycznie nie ma...
Zauważyłyście, że każdy tak dwójkami się pojawia, ale Mały wielkolud i Bartuś nie? Jacyś odmnieńcy... Może są nielubiani? Wy chyba ich lubicie co? Pokażcie, że ich lubicie, bo będzie im smutno...
Jak myślicie kto ja nowym psiapsiółem Misi?
Zapraszam do komentowania!! 
Pozdrawiam!
Black.

Ps. Chyba wyczerpałam wenę na ten blog jak na razie... 


Łapta gifa! 
Łafał dla Was, bo na tym blogu będzie go mało, a szkoda...
Hejka Wam!

8 komentarzy:

  1. Dajesz czadu! Niech ci wena szybko wraca kocham twój humor, a psióła Misi to pewnie Zator ������ świetny rozdział pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Normalnie nie mogłam przestać się śmiać.Psiapsiułka Misi to mi pasuje tylko do Zatiego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny! Nie mogłam się na niego doczekać. Odkop nowe pokłady weny ;) A co do psiapsi Misi to mi tak do Zatiego pasuje xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Łooooo... No znowu świetnie! Kocham Misię i jej gadanie do siebie w myślach(też tak mam).
    Ale skąd Miśka zna Miśka?!?!?!
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
    Liczę, że jeszcze nas czymś zaskoczysz :D
    I już mogę stwierdzić jednoznacznie, że kocham Kubiego w tym opowiadaniu <3 Całymi swoim sercem :D
    Weny życzę.
    Buziaki :* <3
    Dream

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no rozwaliłaś mnie. "O ty żelu jeden". A ta psióła to chyba Zati
    czekam na kolejne <3
    Pozdrawiam I weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Psiapsióła to pewnie Zati. :D
    Uwielbiam tego bloga.
    Kiedy następny rozdział?
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże.. ten blog to moje nowe uzależnienie!!!
    Rozdział świetny, jak zawsze :D No normalnie KOCHAM <3
    Stawiam, że lokatorem jest Zati, na 100% to jest Zati :)
    Akcja z Miśkiem i drzwiami- najlepsza xd Ale Mariusz i kradzież słodkości- też niezłe.. :D
    Kubiak to normalnie rozwalił system, a jak czytałam akcje z Możdżonem i okruszkami to normalnie płakałam ze śmiechu XD KOCHAM TEGO BLOGA!!!
    Oczywiście czekam na kolejny rozdział, życzę weny i przesyłam mnóstwo buziaków :* :* :*

    OdpowiedzUsuń